Wybiegłem z zarośli, śmignąłem obok tamtej i podbiegłem do stwora. Pysk miał cały okrwawiony, poprzebijany jego własnymi, zbyt długimi kłami, które wyrastały we wszystkie strony. Poszarpane skrzydła nie nadawały się do latania.
- Co to, do diabła, jest? - mruknąłem do siebie.