Cash zaciągnął Carry'ego na drugą stronę pokoju.
-Miałem wizję. - mruknął, wyglądając przez okno. -To już nie jest ten sam świat co był.
-Co ty bredzisz? - Carry potrząsnął głową ze zdumieniem. -O co ci chodzi?
-Jesteśmy jakieś...Nie wiem! Osiemdziesiąt, sto lat później? Jakbyśmy przeskoczyli w czasie. Nie widzisz swoich mebli? Są...Nie wiem, jakby postarzałe. Brakuje połowy książek. Jest cały czas ciemno, nawet światło jest dziwne. A twoje okno w jednej trzeciej porósł bluszcz.
Carry rozejrzał się, marszcząc brwi. Cash miał rację.
-Czyli...co się właściwie stało?
-Nie wiem. To jakiś przeskok w czasie. Tu jest coś niebezpiecznego, coś... - Cash zamknął oczy i skoncentrował się. -Coś ze szkła. Nie, z kryształu. Łowcy. Kryształowi Łowcy. Polują na ludzkich niedobitków. Ostatnie dziecko urodziło się jakieś sześćdziesiąt lat temu. Nie ma już ludzi młodych. W ogóle już prawie nie ma ludzi. Światem rządzi już co innego.
-Łowcy? - spytał Carry, ale Cash potrząsnął głową, otwierając oczy.
-Nie. Kryształowi Łowcy to maszyny, jedynie narzędzia. Na Ziemi panują zwierzęta, ale nie normalne, tylko hybrydy. Te małe są teraz ogromne, a te duże - jeszcze większe. Ale nad nimi ma władzę ktoś jeszcze. Tylko nie wiem, kto.