1
Las / Odp: Polana
« dnia: Styczeń 02, 2018, 23:03:32 »
Czy ten gościu właśnie kiwnął mi głową? Uniosłem tylko brew. Nie znałem go, a on nie znał mnie, więc najwyraźniej miał w zamierze jedynie się przywitać. Dość niechętnie, z pewną dozą ostrożności, odkiwnąłem mu, niemal natychmiast zapominając, co pomyślał do mnie Gareth. Chciałem mieć go na oku, może nie tyle pilnować, gdyż to z góry skazane było na niepowodzenie, ale przynajmniej sprawiać wrażenie, że panuję nad nim i choć po części rozumiem, co on tak właściwie zamierza. Dobiegło mnie gdzieś z góry jego prychnięcie. Szybki look na drzewo dał mi wgląd w zajęcie, jakiemu aktualnie oddawał się demon - wyglądało na to, iż Gari struga coś zawzięcie mocą w drewnie, ignorując wszystko i wszystkich. Dosłownie, gdyż wokół niego siedziało spore stadko dziwnych, jakby zgniłozielonych ptaków o czarnych dziobach. Wszystkie z zapartym tchem wpatrywały się w dzieło tworzące się w łapach Garetha. A przynajmniej tak to wyglądało z mojej perspektywy. Nie zdążyłem jednak zwrócić mu uwagi czy choćby zapytać, co tu się właśnie wydarza, gdyż ubiegł mnie z radosnym, lekko tajemniczym błyskiem w ognistym oku.
- Oh, niño, jakiś ty... Krótkowzroczny. Jak wszystkie te los lobos teraz... Gdzie te czasy, gdy wilki potrafiły dyskutować... - starannie omijał mnie wzrokiem, w zasadzie cały czas wgapiając się w swoje długie szpony. Ni w ząb nie zrozumiałem o co mu chodziło - bo w sumie kto by to ogarnął? Gareth myślał takimi ścieżkami, że lepiej było dla własnego dobra się w nie nie zagłębiać. No bo co miał kiepski wzrok do haremu zgniłych ptaków? Gari tylko prychnął, a jego zwielokrotniony dziwnym echem chichot potoczył się po polanie. Pokręciłem głową, zdegustowany.
- Really? - prychnął ponownie Gareth. Przez chwilę jak zwykle nie rozumiałem o co chodzi. Przez długą chwilę. Bardzo długą. - Rusz mózgownicą, tonto, ostrzegałem cię przed jej przybyciem...
- Oh, niño, jakiś ty... Krótkowzroczny. Jak wszystkie te los lobos teraz... Gdzie te czasy, gdy wilki potrafiły dyskutować... - starannie omijał mnie wzrokiem, w zasadzie cały czas wgapiając się w swoje długie szpony. Ni w ząb nie zrozumiałem o co mu chodziło - bo w sumie kto by to ogarnął? Gareth myślał takimi ścieżkami, że lepiej było dla własnego dobra się w nie nie zagłębiać. No bo co miał kiepski wzrok do haremu zgniłych ptaków? Gari tylko prychnął, a jego zwielokrotniony dziwnym echem chichot potoczył się po polanie. Pokręciłem głową, zdegustowany.
- Really? - prychnął ponownie Gareth. Przez chwilę jak zwykle nie rozumiałem o co chodzi. Przez długą chwilę. Bardzo długą. - Rusz mózgownicą, tonto, ostrzegałem cię przed jej przybyciem...