Mężczyzna najbliżej mnie nadal się nie odzywał, ale pozostali przerwali swoje słowne bitwy i wstali. Oczy najmłodszego zalśniły na zielono. Chcąc nie chcąc, wzdrygnęłam się na wspomnienie innych zielonych oczu, których właściciel, czy też raczej właścicielka, wybierała najgorsze momenty, żeby przejąć kontrolę nad moim umysłem. Na szczęście nie była zbyt silna, przez większość czasu miałam względny spokój. Potrząsnęłam głową i skoncentrowałam się na tajemniczej trójce.
-Wyluzujcie, przybywam w pokoju. - mruknęłam leniwie, powoli wychodząc zza drzew. Milczący facet najbliżej mnie, z długimi brązowymi włosami i kijem w dłoni, wbił we mnie wzrok. Jego oczy były czarne, ze srebrnymi obwódkami wokół źrenic. Zatrzymałam się dwa metry od nich. Zielonooki zmiennokształtny podszedł dwa kroki bliżej a jego towarzysz ruszył za nim jak cień, marszcząc brwi. Najmłodszy jednak nie zaszczycił go nawet spojrzeniem, wpatrzył się za to we mnie jak w obraz.
-Co? Palę się? - spytałam w końcu, nie wiedząc, co jest powodem jego natarczywego spojrzenia.
-Nie... - zamrugał. -Jesteś...
-Wilkołakiem? - przerwałam mu. -Owszem. Alphą.
Zielonooki znowu zamrugał.
-Chyba nie sądziłeś, że zostałeś sam na tym świecie, nie? - prychnął ten, który z nim się wcześniej kłócił.
Tamten tylko wzruszył ramionami.
Milczący przewrócił oczami i wreszcie się odezwał.
-Blake Moore. To Raul Collins - wskazał na wilkołaka, a ten kiwnął mi głową - a to Evan Harris. - Kiwnął na owego mężczyznę.
-Alex Saudare. - mruknęłam. -Wilkołak Alpha, jak już mówiłam.
-Skoro to ci nie wystarczy. - mruknął Blake. -Wilkołak, anioł i demon.
-Dobraliście się jak w korcu maku. - mruknęłam z rozbawieniem patrząc na całą trójkę. Nie uszło mojej uwadze, że nie powiedział, kto jest kim. Nie było mi to jednak potrzebne; z tak bliska czułam już, że Evan jest aniołem, a Blake demonem. Ciekawe.
-Masz watahę? - spytał Raul.
-Mam, wskazuje na to tytuł. Chcesz dołączyć? - uniosłam brwi.
-Czemu nie.
Wzruszyłam ramionami.
-Co prawda moja wataha istnieje od parudziesięciu lat, ale wciąż nie mam żadnego oznaczenia. Trza by jakieś wymyślić. - mruknęłam. -Ugryźć cię też nie ugryzę, ni ma po co. Bra, jesteś przyjęty. W każdym bądź razie, czuj się przyjęty.
Raul przewrócił oczami.
Odwróciłam się do Blake'a.
-Nie jesteś demonem Pandemonijskim, czuję to. Zatem jakim?
-Panemonijskim? -Blake zmarszczył brwi, ignorując moje pytanie.
-Ta, taki gatunek demonów. Mieszkają w Mieście Demonów, Pandemonium. Są stwarzane lub przemieniane z wilków, nieśmiertelne, mają władcę, który nazywa się...no...Władca.
-Nawet nie wiedziałem, że są jakieś inne...gatunki...demonów.
-A jak zostałeś demonem? - spytałam, unosząc brwi.
-Umarłem, Piekło, parędziesiąt lat tortur i voila, jestem demonem. - wytłumaczył zwięźle Blake.
-Ukhm. Więc zgaduję, że ty także nie jesteś aniołem z Divum. - zwróciłam się do Evana.
-Strzał za sto punktów. - mruknął anioł.
-Dobra, więcej nie chcę wiedzieć. - machnęłam ręką.