Ellen? To nie było imię tego psa? Teraz ja spojrzałem na nich jak na wariatów. Coś mi się rzuciło w oczy. Czy ta kobieta ma obrożę na szyi...?
*Może to moja wyobraźnia...*, zaczął Whyatt, ale niemal natychmiast Calloway mu przerwał.
*Raczej na pewno to twoja wyobraźnia*, mruknął wrednie, z przekąsem.
*Może to moja wyobraźnia...*, kontynuował niezrażony Whyatt. *Ale ta obroża wygląda identycznie jak obroża jego suki.*
Potrząsnąłem głową, żeby się zamknęli.
- Dobra, słuchajcie... - zacząłem, ale po chwili znowu potrząsnąłem głową i udzieliłem głosu Whyatt'owi. Westchnął.
- Owszem, ON, nie miał tego na myśli. - Whyatt wyraźnie zaakcentował słowo 'on'. - Może brzmi to nieprawdopodobnie, ale... - zaczął szukać słowa, nie wtrącałem się. - Ale jest nas tu trzech. Ja jestem Whyatt Cunningham. Mężczyzna, który cię obraził - wskazał na kobietę, co wydało mi się co najmniej dziwne i nie na miejscu, przecież pogryzł mnie pies, a nie człowiek. - nazywa się Calloway Sanderson. To jego głos słyszeliście w tamtej chwili. Tymczasem ten, kto zazwyczaj ma władzę nad tym... Ciałem... To Reece Hall. - 'wycofał się', przejąłem głos.
- Ehm... Tak. To ja. - uniosłem dłoń, zastanawiając się, jak Whyatt może tak swobodnie z nimi gadać.