-Nieee... - mruknęłam. Spojrzałam krytycznym wzrokiem na mokre gacie. Na podkoszulek by mi siły wystarczyło, ale na spodnie już nie. Po ataku szklanego pterodaktyla nie miałam zbyt dużo mocy. Wyciągnęłam rękę przed siebie i przesunęłam dłonią przed klatką piersiową i brzuchem, po czym przed plecami, susząc mocą podkoszulek. Założyłam na to koszulę i sweter, płaszcz natomiast zwinęłam i przewiesiłam przez ramię. Butelki zniknęły.