- Za to my... - zaczął powoli Whyatt. - Nie bardzo...
Razem z Calloway'em spojrzeliśmy na niego pytająco.
- Jest już dawno po pełni, a więc równie dawno powinniśmy się...
- Złączyć? - wtryniłem się. - Fakt.
- Mam nadzieję, że to ten koleś od psa. - mruknął Calloway. - Znaczy, wieesz... To by było nieco dziwne, gdybyśmy tak sami z siebie.
- Yhm - przytaknąłem i spojrzałem na drzwi. - Możemy cię juz wypuścić, czy lepiej nie?