Pomachałam siostrze, ale chyba nie było tego widać. Znudzona rozejrzałam się po morskim dnie, po czym pstryknęłam palcami. Obok mnie trzasnęło i w wodzie zmaterializowały się dwie postaci. Jedna zwinęła się w kulkę i poszła na dno jak kamień, a druga zachłysnęła się wodą i zaczęła się krztusić. Wywróciłam oczami, a na moich ustach zagościł lekki uśmiech. Złapałam topiącą się osobę za rękę i zatargałam ją na brzeg. Mężczyzna - Dartimien - zacharczał i wypluł jakiś litr wody, po czym spojrzał an mnie krytycznie.
- Nie teleportuj mnie, jakbym był jakimś... Nie wiem... Smokiem, kurczę. - prychnął. - Ja, w przeciwieństwie do ciebie, nie mogę oddychać pod wodą. Nie mogłaś z niej chociaż wyleźć, zanim mnie tu ściągnęłaś?
- Bynajmniej. Poza tym, skąd miałam wiedzieć, że nie umiesz pływać? - zamrugałam niewinnie.
- Doskonale wiesz, że umiem. - Dartimien zmierzył mnie spojrzeniem. - Ale nie kiedy nagle powietrze staje się wodą!
- Oj tam. - machnęłam ręką. - Gdzie Sirfalas?
- A jak myślisz? - skrytobójca wskazał na taflę wody. Przyjrzałam się jej uważnie. Po chwili dostrzegłam metaliczny błysk, gdzieś na dnie.
- On przynajmniej mógł owinąć się skrzydłami. - parsknął Dartimien i znów skierował na mnie mordercze spojrzenie brązowych oczu.
- To trza było powiedzieć, zmieniłabym się w wampa.
- Nie, dzięki. - mruknął. - Wolę pozostać człowiekiem, jako jedyny z naszej grupy właściwie.
- Pozostaje jeszcze tylko Jareth.
- On jest magiem. - spojrzał mi w oczy. Musiał odrobinę ugiąć kolana, by być na moim poziomie. Prychnęłam. - Daj spokój, jak ktoś nie zmienia się w zwierzę i nie jest właściwie zdechły, to jest człowiekiem, mimo że ma moce?
- Tu nie chodzi o moce. - mruknęłam wyniośle. Byłam w nastroju do kłótni. Dartimien uż otworzył usta, by mi odpowiedzieć, ale w tej chwili idealnie okrągły kawałek morza zaczął się palić niebieskim ogniem, w którym jakby przeskakiwały błyskawice. Podeszłam żwawym krokiem do wody i zanurzyłam w niej ręce po łokcie. Nabrałam w dłonie palącej się wody.
- Cużeś ty zrobił?! - spytałam z pretensją w głosie. Z morza wynurzył się Sirfalas, jak zwykle blady jak trup, z mokrymi szkarłatnymi włosami, wiszącymi na twarzy jak u Samary. Przewróciłam oczami. Sirfalas wyczołgał się na brzeg jak jakaś poczwara z bagien i odgarnął włosy z oczu.
- Jak to co? Nie widać? Chciałem sprawdzić, co by się stało, gdybym połączył leczniczy ogień z trującym jadem i błyskawicą. Nooo, iiii... - Sirfalas zamyślił się na chwilę, mrużąc gały o szkarłatnych tęczówkach. - Ta-da. Paląca się woda. - wstał i rozłożył na całą długość skórzaste skrzydła. Obejrzał je dokładnie, po czym złożył do połowy. Dmuchnął ogniem pod siebie - przezornie się cofnęłam - równocześnie się obracając i tworząc ognisty krąg. Po chwili płomienie sięgnęły wyżej i objęły całą jego sylwetkę. Dartimien podszedł do nas i wyciągnął ręce, grzejąc się przy 'ognisku'. Poczekaliśmy, aż płomienie zgasną i z wypalonego z piasku kręgu szkła wyjdzie Sirfalas, już wyschnięty.
- Yeah... - mruknęłam i wystawiłam do nich dłonie zwinięte w pięści. Przybili mi żółwia, a Sirfalas zgarnął z piachu pozostawiony przeze mnie melonik i założył go.