Alice potruchtała za siostrą, a gdy tylko mogła już zobaczyć wyjściowe drzwi, natychmiast wyrzuciła z myśli wszystko poza Red, której przyprowadzenie do Tafli było właściwym celem wampirzycy, nawet jeśli ona sama do końca nie wiedziała, czy zabrała ją tu tylko po to, by pokazać jej zdobyczne przedmioty od siostry, czy może raczej ratowała ją tym samym przed szkołą w Zonie. Ona sama nie chodziła na lekcje - bo i po co, skoro sama własnymi łapkami pomagała obóz budować. W takim wypadku raczej nikt nie śmiał zaganiać jej na - bezwartościowe zdaniem chyba każdego młodego człowieka, jakiemu udało się przypałętać do więzienia - zajęcia. Tak więc wampfrajer zgrabnie podrzucił wszystko, co trzymał, poprawił sobie błyskawicznie melonik, po czym złapał swoje skarby magią i podryboćkał na krzywych nóżkach do dziewczynki w czerwieni, patrzącej się na to wszystko szeroko otwartymi oczami.
Średnio wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Nie wiedziałam co się zadziało pomiędzy kobietą (o ile to była kobieta) w szarości a mężczyzną, który chyba był trochę przerażony tą sytuacją. O ile słowo "trochę" mogło opisać wyraz jego twarzy. Wzruszyłam jednak ramionami, przenosząc wzrok na podchodzącą do mnie Sprzątaczkę Zwłok, która z typowym Poker Face'em na twarzy (no, miała maskę, to jaką inną minę mogłaby mieć?) starała się pochwalić fantami, jakie znalazła razem z drugą kobietą w czeluści sklepu.