Weszłam, stąpając ostrożnie po zeschłych trawach i roślinach. Rozejrzałam się, utrzymując jednak wzrok przy ziemi, bo każde, nawet najmniejsze, potknięcie, byłoby dla mnie zgubne. Po przejściu kawałka i zatrzymywaniu się trzykrotnie, by wyplątać się ostrożnie z przydługich pnączy, dostrzegłam białego wilka. Już wcześniej, idąc przed siebie, widziałam dziwne stworzenia i jakieś błyszczące, przezroczyste monstra, ale ten wilk nie wyglądał mi na jednego z NICH. Miałam tylko nadzieję, że nie będzie agresywny, albo w ogóle mnie nie zauważy. Przykucnęłam powoli w trawie, koncentrując się na dobrym ułożeniu nóg i rąk, żebym nie straciła równowagi. Podeszłam, czy raczej podczołgałam się bliżej.